|
WYCIECZKA DO WARSZAWY |
Warszawa da się lubić
Znany polski przedwojenny aktor, Adolf Dymsza,
śpiewał kiedyś, że „Warszawa da się lubić”. Dziś to samo
zaśpiewać mogą uczniowie Zespołu Szkół w Strażowie,
którzy tuż po świętach Wielkanocnych odwiedzili stolicę Polski.
I jak sami mówią chętnie tu jeszcze kiedyś powrócą, bo
Warszawa jest piękna i faktycznie da się lubić.
Program dwudniowej wyprawy do stolicy, w organizacji której
wspomógł nas GOPS w Krasnem, był bardzo napięty. Nie było czasu
na nudę. Wszystko było zaplanowane co do minuty. Na „dzień
dobry” pięćdziesięcioro uczniów, którzy brali
udział w wycieczce, odwiedziło Sejm RP. Co prawda nie zasiedli w
poselskich ławach, bo akurat trwały obrady Sejmu, ale mogli na żywo z
galerii sejmowej zobaczyć to, co za zwyczaj oglądają w TV i przysłuchać
się sejmowej debacie. Później był krótki wykład na temat
polskiego parlamentaryzmu, okolicznościowe fotki i… dalej w
drogę. Krótki przejazd autokarem z Wiejskiej na Powiśle i
Centrum Nauki Kopernik stanęło przed nami otworem. Tu przez ponad 2
godziny hulaj dusza. Można naprawdę było poczuć się jak prawdziwy
naukowiec, jak prawdziwy alchemik czy laborant. Wszystkiego można było
dotknąć, wszystkiego spróbować, doświadczyć trzęsienia ziemi i
wielu, wielu innych ciekawych rzeczy. - Szkoda, że u nas nie ma takiego
centrum naukowego. Może łatwiej byłoby nam zrozumieć pewne rzeczy i
przyswoić sobie wiedzę, która musimy zakuwać w szkole -
twierdzili niektórzy wychodząc z „Kopernika”.
Łyk historii
Po owocnym spotkaniu z nauką i techniką przyszedł czas na łyk historii.
Spacer po Krakowskim Przedmieściu, pomnik Kopernika, kościół
Świętego Krzyża (tu spoczywa serce Fryderyka Chopina), Pałac
Prezydencki, a w końcu Plac Piłsudskiego i Grób Nieznanego
Żołnierza. Słuchając uważnie słów pana Marcina, który był
naszym przewodnikiem, można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy,
a ci którzy mają bujną wyobraźnię, choć na chwilę mogli
przenieść się w czasie i być na przykład warszawskim mieszczaninem lub
mieszczką, posłem na sejm, czy też uczestnikiem Powstania
Warszawskiego. A później był spacer po warszawskich łazienkach.
Wcześniej jednak można było podziwiać z zewnątrz siedzibę prezydenta
RP, Belweder. Jednak nie piękny Belweder zrobił na wszystkich
największe wrażenie. Większe wywarło chyba stojące u wejścia do parku,
w wielkiej szklanej gablocie, auto a raczej ogromna czarna limuzyna,
którą poruszał się kiedyś po ulicach Warszawy marszałek
Józef Piłsudski. Istne cacko - twierdzą ci, którzy znają
się na motoryzacji.
Polska biało-czerwoni
To co najważniejsze było jednak przed nami. Po nocy spędzonej w
gościnnym i ładnie położonym ośrodku księży pallotynów w
Otwocku, rankiem znów zameldowaliśmy się w stolicy. A tu czekały
nas kolejne atrakcje i piękna słoneczna pogoda. Najważniejszym punktem
tego dnia była wizyta na Stadionie Narodowym, na który
dostaliśmy się metrem, a dokładniej mówiąc drugą jego linią
otwartą dosłownie kilka dni wcześniej. - Robi wrażenie - zgodnym
chórem stwierdzili wszyscy, kiedy stanęliśmy na koronie
„narodowego”. - Zagrać tu choć raz - marzyli co
odważniejsi. I fajnie, bo marzenia mają przecież to do siebie, że
czasami się spełniają. Komuś z ust wyrwał się okrzyk „polska
biało-czerwoni” i przez chwilę poczuliśmy się jak uczestnicy
jakiegoś ważnego piłkarskiego meczu. Przeszliśmy tak zwaną „trasą
piłkarza”. Byliśmy więc wszędzie tam, gdzie przebywają przed
meczem i po meczu piłkarze oraz towarzyszące im osoby. A później
znów cofnęliśmy się w czasie. Znów zanurzyliśmy się w
historii, znów słuchaliśmy ujmujących opowieści pana Marcina i
wspaniałych, zapierających nieraz dech w piersi, warszawskich legend.
Zwiedziliśmy warszawską starówkę, archikatedrę no i oczywiście
zamek królewski. Byliśmy pod pomnikiem Małego Powstańca. A na
koniec spojrzeliśmy na stolicę z 30 piętra Pałacu Kultury i Nauki i
zgodnie stwierdziliśmy, że mamy się czym szczycić, bo stolica Polski to
piękne, zadbane i nowoczesne miasto. To miasto, które naprawdę
da się lubić.
/ więcej zdjęć ... /
mgr Witold Socha
|
|